Dawno, dawno temu na plebani przy Warzyckim kościele żył sobie ksiądz, którego opętały diabły. Duchowny ten był w posiadaniu tajemniczej księgi z zaklęciami, które pozwalały na wzywanie diabłów. Zamiast zajmować się modlitwą i wypełniać swe obowiązki, ksiądz nocami obcował z szatanem. Zdarzyło się pewnego dnia, gdy ksiądz odprawiał mszę w kościele, że gosposia znalazła w pokoju tę dziwną księgę. Nieświadoma tego, co zawiera, otworzyła ją i w tej samej chwili wokół niej zaroiło się od diablików. Kobieta kazała biesom ugotować i posprzątać. Diabły szybko uwinęły się z robota i czekały na zapłatę w postaci duszy nieszczęsnej niewiasty. Zdesperowana gosposia nie chciała poddać się diabłom i sprytnie wymyśliła następne zadanie dla lucyperów. Otóż jak wieść niesie poleciła im wykopać trzy stawy w okolicy plebani, napełnić je wodą z morza, którą diabły miały nosić w sicie. Dla człowieka było to zadanie niezwykle trudne, niemożliwe do zrobienia, ale dla diabłów okazało się być fraszką. W mgnieniu oka w pobliżu plebani powstały błękitne oczka trzech stawów i pewnie biedna gosposia, która nie znała zaklęcia, aby się pozbyć nieproszonych gości znalazłaby się w poważnych kłopotach, gdyby na plebanię nie powrócił ksiądz proboszcz. Będąc z diabłami za pan brat szybko przywołał je do porządku. Dusza księdza była dla nich o wiele cenniejsza niż prostej kobieciny. Diabły nadal pozostały na usługach leniwego i rozpustnego księdza. Niestety nie był już jedynym wtajemniczonym, a gosposia lubiła sobie często pogawędzić. I jak to zwykle bywa w wielkim sekrecie zdradziła tajemnicę innym kobietom ze wsi. Lotem błyskawicy sekretna i poufna wiadomość obiegła całe Warzyce. Wśród bogobojnych i prostych wieśniaków zapanował strach.
A ksiądz?
Wpadł na podstępny plan, aby rękami diabłów wybudować nowy kościół. Wezwał, więc całą diablą ekipę i polecił im zająć się budową karczmy w pobliżu starego kościoła. Biesy z ochotą zabrały się do pracy świadome, że w tej karczmie złowią w przyszłości spora ilość ludzkich duszyczek.
Zamiast do kościoła ludzie będą chodzić do karczmy. Radość szatana nie miała granic, lecz gdy karczma była prawie skończona wyszło na jaw oszustwo proboszcza.
To, co miało być karczmą przypominało z lotu ptaka swoim wyglądem krzyż.
Złość biesów była ogromna i postanowiły zniszczyć budowlę.
Nocą, kiedy diabelska siła nie zna granic, wyrwały z ziemi ogromny głaz i frunęły z nim do Warzyc. Nie starczyło im jednak mocy do zrealizowania planów, bo gdy zapiał kur do celu było jeszcze kilometr. Osłabione diabły wypuściły z rąk kamień nad Warzyckim lasem. Kościół powstał a zgubiony kamień, zwany “DIABELSKIM” do dzisiejszego dnia leży w lesie porośnięty mchem.
0 komentarzy